O mię


Było to tak dawno, że najstarsi górale z trudem przypominają sobie te odległe czasy. Wiadomo za to, że upał doskwierał niemiłosierny - wszak koniec lipca jest najlepszą porą, by inhalować się gorącem rozżarzonego asfaltu. W mieście portowym nieopodal Gdańska przyszła na świat Agnieszka Anna, jak się za kilkanaście lat okaże, również Karolina.
 
W krótkim czasie zdążyła trzy razy złamać rękę (zawszę tę samą), włamać się do bunkra i pogryzmolić starszemu bratu rysunek ze słoneczkiem. Do tej pory ma do niej żal.
 
Podczas wyjazdu rodziców została na kilka dni u dziadków, z poleceniem, żeby zapisywać wydarzenia każdego dnia i później opowiedzieć, co przez ten czas ciekawego się działo. No i notowała skrzętnie w kajeciku: "Trochę bolało mnie gardło. Babcia dała mi Chlorchinaldin, chyba przeterminowany" albo "Przyszła ciocia. Mówiła, że jest 50 stopni w słońcu". Podczas wieczoru autorskiego z uroczystym odczytem tych zapierających dech w piersiach dziennikowych zapisków, mama z babcią biły się po udach.
 
Tak, wydaje mi się, że tak właśnie powstał Chocapic.

  

Kobieta z gniazdem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz