- Ten wagon dalej nie pojedzie! – wykrzyknął Roman, maszynista kolei na Gubałówkę z trzydziestoletnim stażem, tuż po energicznym zaciągnięciu hamulca, na skutek którego w składzie osobowym pojazdu nastąpiły gwałtowne roszady, a w kilku przypadkach również zmiany pozycji z wertykalnych na horyzontalne. I otwarły się awaryjnie drzwi na świat, i był on piękny. Wewnątrz zaś atmosfera zagęściła się na podobieństwo ostatniego kręgu piekielnego.
- Panie, czyś pan zgłupiał? Co to znaczy, nie pojedzie?! Nie za to płacę,
żeby mnie w połowie trasy wysadzać! – jął wyłuszczać kulturalny turysta w
średnim wieku, który już by poparł swoje skargi rękoczynem, gdyby nie szyba
oddzielająca go od Romana, dzięki czemu ten cudem uniknął ciosu ciupagą.
Dzieci łkały, starcy posapywali, kurczowo zaciskając dłonie na laskach.
- Co robim? – niepewnie spytała rozjuszonego męża puszysta blondyna na
krótkich nogach.
Nie było wyjścia – kierowca trwał niewzruszenie jak skała, niewidzącym
wzrokiem wpatrując się w tylko jemu znany punkt w panoramie Tatr – trzeba
wysiadać.
I ruszyli.
Opalone stopy w sandałkach Lasockiego, które nie zaznały dotąd kamienia,
korzenia, ni innego wyboju złośliwej Matki Natury, wpierw śmiało, potem już mniej
pewnie brnęły w dół. Skórzane paski obuwia wrzynały się młodym turystkom między
palce, ich partnerom natomiast, którzy nawet w tak patowej sytuacji nie mogli sobie
pozwolić na utratę twarzy dżentelmena, skutecznie wpijały się w dłonie
przechwycone pospiesznie damskie torebki.
Mijały godziny, korowód tarabanił się dalej, a reklamówki wypchane pluszowymi
owcami furkotały na wietrze.
Pierwszy półprzytomny pątnik dotarł do celu swojej wędrówki po czterech
godzinach. Zza rogu budynku dolnej stacji kolei gruchnęła góralska muzyka i już
urodziwe dziewczę w stroju ludowym miało przepasać piechura gratulacyjną szarfą, gdy ten nieoczekiwanie skamieniał. Podobno
leży gdzieś na zboczu, ukryty za kępą trawy. Tam, gdzie nie tknie go żadna
ludzka stopa.

Ważne, że zakupy w postaci owieczek (pluszowych) zrobione... po wędrówce zapewne sandałki poczyniły na szlachetnych stopach nagniotki/odciski/modzele w zależności od predyspozycji szlachetnych stóp Turystek.
OdpowiedzUsuńW sandałkach i torebeczką "na pieseczka"... tylko w góry :P Turysty...