Byliśmy u
nich w dyngusa. Siedemnastoletni Bursztyn wyglądał jak starzec na chwilę przed
eutanazją. Nie wiem, czy ci o nim opowiadałam. Pinczer, małe, zajadłe gówno.
Zawsze się go bałam, ojcu prawie odgryzł nos. Kiedy zobaczyłam go przed dwoma
dniami, byłam przekonana, że złoży się wpół jak scyzoryk, taki był garbaty. Wielbłąd
z blokowiska. Tylko chód zbyt niepewny, jakby ciągle się skradał, przepraszał,
że żyje. Już nie musi.
![]() |
A. Madeyski, Śpiący pies (1901) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz