poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Piwnica


Było ciemno, przenikliwie chłodno i śmierdziało zgniłym kartoflem. Irena i Włodek ostrożnie pokonywali kolejne stopnie, zagłębiając się w nieznane coraz bardziej i bardziej.

- Do cholery, przecież gdzieś tu musi być włącznik – wyszeptał Włodek, którego irytacja wzmagała się wraz z upływem czasu spędzonego w podziemiach. Jego dłonie po omacku badały powierzchnię zakurzonych piwnicznych ścian, jak niewprawne palce niewidomego, dopiero poznającego tajniki alfabetu Braille’a.

- Au! – Irena syknęła z bólu.

- Co się stało?

- Nadepnąłeś mi na odcisk!

- Cicho! Słyszysz to?

- Nie.

- Teraz!

- Coś jakby jęki. Chodźmy stąd, Włodek, przestaje mi się to wszystko podobać. Ta dziewczyna kłamała, przecież tu nie ma żadnej wystawy.

- Patrz, drzwi. Tylko sprawdzę, czy otwarte i zaraz wracamy na górę – oznajmił, po czym ostrożnie nacisnął klamkę.

Ledwie przekroczyli próg piwnicy, a kilkadziesiąt par oczu wlepiło w nich nieprzytomny wzrok. Wokół olbrzymiego kopca złożonego z obierków i plątaniny ziemniaczanych kłączy, trwały skulone postaci, każda z nożykiem w jednej, i kartoflem w drugiej dłoni.

- Jezus Maria – Irena pospiesznie wykonała znak krzyża, tak na wszelki wypadek. – Ludzie, skąd żeście się tu wzięli?!

Lecz nie doczekała się odpowiedzi – nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem, odcinając parze drogę ucieczki. Jedyne, co usłyszeli, to obłąkańczy śmiech:

- Teraz dotykajcie eksponatów do woli! Hahaha!!!
 
V. van Gogh, Jedzący kartofle II (1885)
 

3 komentarze:

  1. Czy będą frytki ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest słuszna koncepcja. Frytki "U muzealnika". Wyczuwam sukces finansowy.

      Usuń
    2. Do frytek herbata z food tracka i pełnia szczęścia . A zbiory muzealne poczekają na "najedzonych"

      Usuń