wtorek, 6 września 2016

Szkiełko


Największą wadą letnich sukienek jest brak kieszeni. Ale dla Majki to nie był problem – kiedy mama rzucała z okna dwuzłotówkę "na loda", a dziewczynka nie miała gdzie jej przechować, biegła pod balkon Gołąbków i tam zakopywała monetę. Miejsce ukrycia skarbu zawsze oznaczała tym samym dużym, chropawym kamieniem. Nikomu nie mówiła o skrytce. W końcu każdy ma prawo do tajemnic.

Dzisiaj jednak kamienia nie było na swoim miejscu. Majka znalazła go kawałek dalej, w krzakach dzikiej róży. Wróciła więc pod balkon i zaczęła szukać pieniądza po omacku. „Gdzieś tu musi być!” – powtarzała szeptem, a dłonie i kolana calutkie miała umorusane ziemią. Po kilku długich minutach kopania natrafiła wreszcie na coś twardego i gładkiego jak tafla lodu. Wyjęła znalezisko, otrzepała z piasku i przyjrzała mu się dokładniej. Nie była to moneta, ale szkiełko, może fragment talerza lub filiżanki. Miał błękitny wzorek – składały się na niego maleńkie kwiatki, które oplatały faliste linie. Już chciała odrzucić okruch ze złością, gdy usłyszała:

- Dziękuję ci, uratowałaś mnie.

Rozejrzała się. Głos dochodził z bliska.

- Wiele lat leżałem pod ziemią. Dzięki tobie mam szansę na drugie życie. W nagrodę mogę spełnić twoje jedno życzenie – nieoczekiwanie zaproponowało szkiełko.

- Tylko jedno?! – odpowiedziała wyraźnie zawiedziona Majka. – Przecież w bajkach zawsze są trzy!

- To życie, moja droga, nie bajka. Decyduj, tylko rozważnie.

Dziewczynka nie zastanawiała się długo:

- Chciałabym zjeść najdroższego loda, jaki jest w sklepie. Tego w twardej polewie czekoladowej. I żeby miał migdały, koniecznie migdały.

Nie minęło kilka sekund, a szkiełko zniknęło – w dłoni Majki za to zaszeleścił papierek od loda. A potem mama zawołała na obiad.
 
Q. Massys, Bankier z żoną (1514)
 

5 komentarzy:

  1. A na obiad były leniwe i "po lodzie"

    OdpowiedzUsuń
  2. Majka mogła oddać skorupę do Muzeum Staroci w Oliwie

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem trzeba zamilknąć , żeby zostać wysłuchanym .

    OdpowiedzUsuń