Największą wadą letnich sukienek jest brak kieszeni.
Ale dla Majki to nie był problem – kiedy mama rzucała z okna dwuzłotówkę "na
loda", a dziewczynka nie miała gdzie jej przechować, biegła pod balkon Gołąbków
i tam zakopywała monetę. Miejsce ukrycia skarbu zawsze oznaczała tym samym
dużym, chropawym kamieniem. Nikomu nie mówiła o skrytce. W końcu każdy ma prawo
do tajemnic.
Dzisiaj jednak kamienia nie było na swoim miejscu. Majka
znalazła go kawałek dalej, w krzakach dzikiej róży. Wróciła więc pod balkon i
zaczęła szukać pieniądza po omacku. „Gdzieś tu musi być!” – powtarzała szeptem,
a dłonie i kolana calutkie miała umorusane ziemią. Po kilku długich minutach
kopania natrafiła wreszcie na coś twardego i gładkiego jak tafla lodu. Wyjęła
znalezisko, otrzepała z piasku i przyjrzała mu się dokładniej. Nie była to
moneta, ale szkiełko, może fragment talerza lub filiżanki. Miał błękitny wzorek
– składały się na niego maleńkie kwiatki, które oplatały faliste linie. Już
chciała odrzucić okruch ze złością, gdy usłyszała:
- Dziękuję ci, uratowałaś mnie.
Rozejrzała się. Głos dochodził z bliska.
- Wiele lat leżałem pod ziemią. Dzięki tobie mam
szansę na drugie życie. W nagrodę mogę spełnić twoje jedno życzenie –
nieoczekiwanie zaproponowało szkiełko.
- Tylko jedno?! – odpowiedziała wyraźnie zawiedziona Majka.
– Przecież w bajkach zawsze są trzy!
- To życie, moja droga, nie bajka. Decyduj, tylko
rozważnie.
Dziewczynka nie zastanawiała się długo:
- Chciałabym zjeść najdroższego loda, jaki jest w
sklepie. Tego w twardej polewie czekoladowej. I żeby miał migdały, koniecznie
migdały.
Nie minęło kilka sekund, a szkiełko zniknęło – w dłoni
Majki za to zaszeleścił papierek od loda. A potem mama zawołała na obiad.
Q. Massys, Bankier z żoną (1514) |
A na obiad były leniwe i "po lodzie"
OdpowiedzUsuńByć może. Trzeba by Majkę zapytać.
UsuńMajka mogła oddać skorupę do Muzeum Staroci w Oliwie
OdpowiedzUsuńA skąd pewność, że jest gdańszczanką, panie Jacku?
UsuńCzasem trzeba zamilknąć , żeby zostać wysłuchanym .
OdpowiedzUsuń