wtorek, 11 października 2016

Buty


Dogadywały się znakomicie – one nadawały jej życiowego rozpędu, ona nie pozwalała im się nudzić. Były szczęśliwe, bo znoszone. Przymus trzymania nienagannego fasonu już ich nie dotyczył – mogły pozwolić sobie na delikatną nonszalancję.

Lubiły piach i trawę. Wodę trochę mniej. Jak ognia unikały też szczotki – gdy tylko usłyszały odgłos otwierania górnej szuflady w przedpokoju, uciekały w popłochu. W końcu miała dość gonitw i zostawiła je samym sobie. Wszyscy byli zadowoleni.
 
Rano wyszła je przewietrzyć, jak to od kilku lat miała w zwyczaju. Wróciła dopiero po zmierzchu. Usiadła zziajana, schyliła się, by rozwiązać sznurowadła, ale butów nie było. Podobno widziano je na sąsiedniej ulicy, jak w najlepsze fikały koziołki. Kiedyś się zmęczą.
 

V. van Gogh, Para butów (1886)

4 komentarze:

  1. Świetna opowiastka, widziałem je jeszcze rano dziwnie się zachowywały........

    OdpowiedzUsuń
  2. Sznurówki są blo­kadą dla marzeń w bu­tach, dla­tego pozwólmy marze­niom chodzić boso.

    OdpowiedzUsuń