sobota, 14 stycznia 2017

Pepco. Historia prawdziwa

Pewnego słonecznego dnia, jednego z tych, kiedy nie wiesz, za którą klamkę okna złapać, żeby wygonić zabłąkaną osę-idiotkę i plaskasz bladymi, bosymi stopami po kuchennych kaflach, miotając zawzięcie ścierą, z ust typowego podwórkowego bachora płci męskiej usłyszałam słowo klucz, i to klucz nie byle jaki, bo stanowiący przepustkę do lepszego świata, świata jakby luksusowego luksusu, najbardziej prestiżowego prestiżu, o jakim możesz zamarzyć, świata dóbr wszelakich, których to dóbr bachor ów nie mógł objąć swoim bachorzym rozumem, gdyż liczył się dla niego li tylko balon koloru nieba, dzierżony dumnie w niewyrośniętej dłoni, więc wzułam ci ja but na stopę razy dwa i pobiegłam, ile sił w cherlawych członkach do nowo otwartej świątyni konsumpcji, żeby jako jedna z pierwszych mieszkanek osiedla na U. dostąpić zaszczytu obcowania z majestatem handlu i być może – żywiłam głęboką nadzieję – odebrać należne mi gratisy, suweniry bądź przygotowane do degustacji wymyślne zakąski kuchni polskiej, lecz gdy tylko noga moja dziarsko przestąpiła próg owego przybytku i już zagłębiała się w regały z odzieżą dziecięcą, blond niewiasta uzbrojona w mop, z całą siłą przynależną piastowanej przez nią funkcji, bez ogródek wykrzyknęła:

- OTWARCIE JUTRO!!!

Pepco. Czyli gacie dla całej rodziny po 4 złote, sąsiad przymierzający skrycie plastikowe laczki i gumowe hamburgery-piszczałki. 

Maria Toboła, Amber Kebab (2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz