środa, 24 kwietnia 2019

Pylica

Środa, trochę po siódmej. Po prawej czereśnia, po lewej jabłoń. Nagle wyrasta przede mną typ z gatunku tych, którzy nie wonieją słodko na wiosnę. Widzę go od boku - w dłoni dzierży foliówkę ze stłoczonymi filetami z dorsza, nogą tupie na blond kundla o sterczących uszach. Szybko orientuję się, że to jednak nie flamenco, a konsumpcyjne przepychanki miłośników ryb. Już mam ich minąć i oddalić się wesół, gdy zauważa mnie ten bez sierści - jego wodniste oczy, dwa obłąkane stawy na twarzy smakosza tanich trunków, przeszywają mnie w ułamku sekundy, aż ich właściciel wydusza z siebie pytanie, przy którym Gauguinowskie refleksje wydają się błahe jak kupienie bochenka pszennego chleba:
- A pani zawsze jest taka piękna?
- Tylko czasem - rzucam znad ramienia. Jak mnie dobrze omiotą pyły z Sahary - dopowiadam w głowie.

P. Gauguin, Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy? (1897-1898)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz