- Na siedem liter, może być skórzana…
Mijała kolejna godzina a ojciec wciąż
głowił się nad krzyżówką. Każdego wieczora po wykonanej robocie siadał w kuchni,
zjadał talerz kanapek z salcesonem przygotowanych przez żonę i pochylał się nad
zeszytem z szaradami. Chłopy we wsi mówili, że Piotr zgłupiał na stare lata –
zamiast się napić, mecz obejrzeć w telewizorze, wolał zgadywanki. To mnie
uspokaja – powtarzał.
- A idź ty! – odparła gniewnie matka i
wróciła do wycierania szklanek tak intensywnego, jakby miała zetrzeć z nich
brudy całej ludzkości. – Zośka jeszcze nie w chałupie, a tobie jak zawsze
głupoty w głowie. Wiesz, która jest godzina? Gdzie to dziewuszysko się znów
szlaja. Skaranie boskie.
Niewiele trzeba było czekać, a drzwi
domu otwarły się z hukiem.
- Mamo, tato, dostałam się na studia! –
wykrzyknęła uradowana najmłodsza Rasiakówna, po czym już chciała zarzucić matce
ramiona na szyję, gdy ta odepchnęła ja ze złością:
- Co? Czyś ty zdurniała do reszty?! A
kto gospodarstwem się zajmie, jak mnie i ojca starość zabierze? Do miasta się
zachciewa!
Należało się tego spodziewać – matka
nigdy nie akceptowała jej pomysłów. Liczyły się tylko krowy, prosiaki i to, czy
truskawki w tym roku obrodzą. Helena nie znała innego świata, nie chciała poznać. A Zośka
nic nie powiedziała, jak zwykle. Zdusiła w sobie doskonale znane poczucie
złości, cisnęła na stół skórzaną listonoszkę, z którą dopiero co wróciła z
miasta i wybiegła z domu. Traf chciał, że torebka upadła tuż przed ojcowską
krzyżówką. Piotr spojrzał na nią zdziwiony, po czym wykrzyknął:
- No przecież, że torebka!
![]() |
J. Chełmoński, Babie lato (1875) |
Znakomita klamra kompozycyjna, przesławna to-reb-ka:)Mą uwagę zwróciła również Zośka (Kaśka?)
OdpowiedzUsuńTrzymana w więzach spadku po rodzicach...
Em
Tropy, tropy, tropy.
Usuń